Najwyższy czas coś skrobnąć na blogu.
Cały dzień siedzę i ogarniam co i jak- co nie jest dla mnie łatwe.
Po pierwsze bloga założyłam, aby przetrwać okres oczekiwania, po drugie aby poznać nowe osoby i na końcu aby mieć kiedyś pamiątkę (o ile mój wyjazd dojdzie do skutku..).
Profil (czy jak kto woli Room) mam od końca czerwca. W tym czasie niestety nie za wiele się działo.
Zaledwie 3 rodziny się pojawiły i na tym koniec.
Opiszę w skrócie jak to wyglądało.
MATCH #1
Cleveland, Ohio
Dwie dziewczynki, wiek 4 i 8
Posiedzieli na moim profilu kilka dni i się nawet nie odezwali.
MATCH #2
Wschodnie wybrzeże (tylko tyle miałam podane)
Chłopiec 15 miesięcy i bliźniaczki w drodze
Byliśmy umówieni na rozmowę, ale niestety internet odmówił mi wtedy posłuszeństwa.
Do rozmowy nie doszło, pisałam maile z wyjaśnieniami, ale już się nie odezwali.
Z perspektywy czasu to się cieszę, gdyż przy tak malutkich dzieciach nie miałabym życia.
MATCH #3
Kirkland, Waszyngton (okolice Seattle)
Dwóch chłopców, wiek 2 i 5
W sumie rozmawialiśmy na Skype dwókrotnie.
Pierwsza rozmowa trwała 2,5h druga z kolei 1,5h- maglowali mnie masakrycznie.
Są to Polacy, którzy w domu mówią tylko po polsku, z dziećmi też wymagają aby się porozumiewać po polsku, więc to zmniejsza szansę na obycie się z językiem angielskim.
Poza tym nie do końca mi odpowiadali. Zadawali masę dziwnych pytań np. jak zabezpieczyć się przed ciążą czy co to jest HIV? Co to ma do opieki nad dziećmi?
Strasznie się interesowali co będę robić w wolnym czasie, co chcę zwiedzić, czy będę siedzieć z nimi w domu, czy nie wyjadę z tekstem "jestem po godzinach pracy" i wiele innych!
Poza tym wypytywali o zarobki i wyrazili swoje niezadowolenie, że 45h tygodniowo to za mało.
Mieli się odezwać jak podejmą decyzję, ale od tygodnia cisza. Ale to w sumie dobrze.
Jutro zamierzam pomaglować Panią z biura, aby w końcu coś się zaczęło dziać!
Pozdrawiam,
Sylwia