czwartek, 30 maja 2013

Princeton, Baltiomore i Washington DC

Długie weekendy są super, ale szybko mijają :P Niestety. Ale wycieczka bardzo się udała.
Zaryzykowałyśmy jechać na zorganizowaną wycieczkę, za dość niską cenę i to był dobry pomysł.
Wycieczka trwała 2 dni: niedziela-poniedziałek.
Trasa: NYC - Princeton - Philadelphia -Baltimore - Washington DC - NYC

Dzień pierwszy
PRINCETON, NJ
 Princeton University
 Wnętrze kościoła należącego do kampusu
 Poczułam się jak w Hogwarcie!

Następnym punktem była Philadelphia, ale niedawno była tutaj masa zdjęć z tego miasta a poza tym mieliśmy tam mało czasu (jedynie na lunch), więc przechodzę do kolejnego miasta, czyli..

 BALTIMORE, MD
/Historyczny Fort McHenry/
Hahaha 'amerykańskie klimaty' (słowa. K.)
Port
 Pod koniec dnia dojechaliśmy do Washington, DC
/Washington Monument/
 U.S. Capitol
 Chillout, czyli lody z widokiem na Monument i Capitol
A tu już widok na Monument z innej strony
 Lincoln Memorial
 Widok z Lincoln Memorial na Washington Monument
 I na koniec nasz pokój :D

Na zdjęciach widać jak pogoda się zmieniała. W sobote przed wyjazdem było mega zmino, ale rano w Princeton słonko delikatnie świeciło, ale był zminy wiatr, w Baltimore już cieplej, więc kurtke można było zdjąć, a w porcie to już w ogóle w krótkim rękawku. W Washingtonie pod wieczór było bardzo letnio i przyjemnie. W niedziele z kolei można było śmiało chodzić w letnich ciuszkach ;)

Ciąg dalszy nastąpi! 

Pozdrawiam,
Sylvia

czwartek, 23 maja 2013

Country Club

Czy ktoś tu jeszcze zagląda? Wiem pisałam, że tyle postów czeka, ale ostatnio jakaś niemoc się wkradła. Mam lenia :P
Chyba myślami jestem na wakacjach, które już zaplanowane, wszystko zabukowane, tylko odliczać i się spakować. A gdzie i kiedy jadę to na razie zachowam w tajemnicy ;)
Ostatni weekend niestety pod względem pogody był nieciekawy. W sobote przyjechała do mnie K. Miałyśmy zrobić sobie piknik w parku, ale niestety było chłodno, pochmurnie i zaczynało padać. Ale wybrałyśmy się najpierw na spacer. Pokazałam K. moją oazę spokoju. Cudowne miejsce.

Schody do lasu i mostek nad źródełkiem
 Bez wygłupów się nie obyło :P
"Być jak Tarzan"
 Niestety w pewnym momencie dziwne odgłosy zagłuszyły ciszę. K. nastarszyła, że to jakieś zwierze więc powolutku się wycofałyśmy z głębi lasu.
Potem wybrałyśmy się na zakupy do Mall'a /kupiłam tylko sandałki za całe 9$/
Tak się składa, że buszowanie po sklepach zaostrza apetyt tak więc wybrałyśmy się do..
CHEESECAKE FACTORY :P
Menu imponujące, cięzko było wybrać.
Ja w końcu zdecydowałam się na:
REESE'S PEANUT BUTTER CHOCOLATE CAKE CHEESCAKE
/tak to nazwa jednego rodzaju/
Było pysznie, ale za słodko, za dużo i w ogóle nie dałam rady ;)

Tego samego dnia wieczorem wybrałyśmy się na impeze. Ale jaką! Klub ten część osób chwaliło, część osób nie bardzo. Więc postanowiłam, że z K. obczaimy jak tam jest. I było mega ciekawie! Na pewno tam jeszcze wrócę :)
Klub był podzielony i tak w jednej części był ogromny parkiet do tańca. Do tańca country! Tak! Nie pomyliłam się! Najlepsze jest to, ze był zapełniony: kowboje w kapeluszach, kowbojkach, jeansach, dziewczyny też miały słynne obuwie. I wszyscy tańczyli te same kroki w lini.  Był prowadzący, który mówił jaki taniec będzie, odliczał i jazda! I co piosenka inny układ i oni wszyscy wiedzieli co robić- wyglądało to mega! 
My z K. musimy się poduczyć i następnym razem damy czadu :P
Krótki filmik, który tylko w niewielkiej części pokazuje jak to wyglądało:


Na drugiej sali na środku był długi bar, zespół grał na żywo (jak to K. oceniła country rock), dawali czadu. Dziewczyny tańczyły na barze, w ogóle ludzie zupełnie inni niż w sali obok. Ponadto tutaj 1/3 sali zajmował mega duży mechaniczny byk. Można było się przejechać.
I trzecia sala jeszcze, ale tam znajdowały się stoły bilardowe.
Ogólnie niezła mieszanka. Ludzie w przeróżnym wieku, różne style. Niesamowite doświadczenie.

Niedziela niestety była deszczowa. Owszem pojechałam z K. do city, ale nie za bardzo było co robić. Nie miałyśmy też za dużo czasu na ogarnięcie jakiegoś muzeum bo K. wieczorkiem pracowała. Ponadto buty mi przemokły :D Tak więc po pysznym późnym lunchu w chińskiej knajpce wróciłam do domu. 

Nadchodzący weekend będzie troszkę dłuższy. W poniedziałek jest Memorial Day, więc mam wolne. Wybieramy się na wycieczkę: Princeton, Philadelphia, Baltimore i Washington DC. Już nie mogę się doczekać.

Pozdrawiam,
Sylvia

piątek, 17 maja 2013

Muzeum & Iron Man

Od dłuższego czasu próbujemy z K. zrealizować nasz pewien plan jak spędzić dzień/wieczór w NYC. Jednak jak na razie skutecznie przeszkadza nam w tym pogoda. Tak też niestety było w ostatni weekend. I chyba stało się już naszą tradycją, że jak pogoda brzydka to idziemy do muzeum. Tak też było w minioną sobotę. Ok, obie nie jesteśmy wielkimi entuzjastkami muzeów, ale mimo wszystko jesteśmy tutaj to czasem warto zajrzeć i 'odhaczyć' :P Padło na American Museum od Natural History, czyli dokończenie dwóch pięter, które ostatnim razem nie dałyśmy rady zwiedzić ;)
W ramach dygresji chciałam przytoczyć skrawek naszej rozmowy kiedy to zastanawiałyśmy się rano co robimy skoro pogoda nie sprzyja. Pod uwage były brane zakupy, ale ja w pewnym momencie stwierdziłam, że nie, nie możemy robić tak, że zakupy to główny punkt dnia, musimy gdzieś iść, coś zobaczyć. Jak ktoś mnie zna osobiście wie, że jestem zakupoholiczką, uwielbiam modę, ale o dziwo tutaj mi się odmieniło! Jak coś kupuję z ubrań to tylko mega niezbędne rzeczy. Pieniądze wole przeznaczyć na wycieczki, na zwiedzanie- to jest to :)

A wracając do muzeum, kilka ujęć:
 Już miałyśmy wychodzić, ale ja wiedziałam, że na pewno mają 'podwodny świat' i na szczęście znalazłyśmy. Naszym oczom ukazał się mega-giga wieloryb..
Potem był spacerek "na dół"
 Oczywiście weszłyśmy do Central Parku i kontynuowałyśmy nasz spacer.
Poniżej już okolice Columbus Circle
 Ha- K. jednak uchwyciłam tą 'cholerną' głębie :P
 Niedaleko Columbus Circle spotkałyśmy się ze znajomymi K. (Polacy)
Najpierw kawka, a potem wybraliśmy się do kina na 'Iron Man 3' w 3D. 
Podobno widzieliśmy go na największym ekranie w NYC.
Efekty na prawde niezłe.
 Ale i tak największa radość i głupawka była z okularów :P
Z K. i W. (jeszcze inny znajomy K., który do nas dołączył)
Potem jedzonko, mega burito w Chipotle 
 Z takimi widokami
Tak się złożyło, że miałyśmy dzień spacerowania, więc w dalszą drogę poszłyśmy pieszo, a że po drodze przechodziłyśmy obok Cake Boss Cafe to grzechem byłoby nie wstąpić ;)
 Dopiero na koniec 'szybkie' zakupy i tak się dzień zakończył.

Pozdrawiam,
Sylvia