piątek, 14 czerwca 2013

Keep calm and go to..

Moim drodzy czytelnicy muszę Was zmartwić, gdyż znikam na tydzień, a więc nie będzie wpisów.
Ale mam też dobrą wiadomość, jak wrócę to będą mam nadzieje ciekawe wpisy i nowe zdjęcia, gdyż wybieram się na tygodniowe wakacje.

Kierunek California, Nevada i Arizona :)


Do napisania wkrótce,
Sylvia

czwartek, 13 czerwca 2013

Manhattan Bridge

Jak już wiecie w soboty rano mam zajęcia. Mijają mi one błyskawicznie, bardzo mi się podobają. Prowadząca bardzo ciekawie nawija, więc te 4h to nic.
Rano byłam troszkę wcześniej, tym razem metro nie miało opóźnień z powodu 'akcji policji', czekałam chwilkę na K. a żeby się nie nudzić przeszłam się troszkę. I jak się okazuje moja 'szkoła' jest na prawdę w downtown dowtown :P Trzy minuty spacerkiem i można podziwiać Statue.
 Obok jest mały park, wiewiórek tam cała masa. I strasznie są odważne.
Podchodziły i sprawdzały czy można coś wysępić :P
Po zajęciach spacerek, potem wycieczka na Greenpiont po polskie kosmetyki.
I pierwszy raz odkąd tu jestem spotkało mnie chamstwo. I to ze strony 'babci rodaczki'!
Stałyśmy pod sklepem wybierająć jabłka i ktoś do nas 'Excuse me!", ok przesunęłyśmy się choć tak na prawdę nikomu nie zastawiłyśmy drogi, ani w ogóle. To ona raczej chciała sobie zrobić skrót. I zaraz jak przeszła rzuciła tekstem "Stoją na środku, cip* "
BRAK SŁÓW!

Po zakupach postanowiłyśmy przespacerować się mostami. W planie był dwa, niestety udało nam się jak na razie tylko Manhattan Bridge. Widoki piękne!
 Szłyśmy od Brooklynu w kierunku Manhattanu.
 Brooklyn Bridge i Downtown
 Ciemne, ale magiczne ujęcie! <3 
 Konstukcja
 Downtown i Highway
 Widok na Chinatown
Sobota tak w ogóle to był mega spacerowy dzień. Przeszłyśmy niezły kawałek! Jak zeszłyśmy z mostu nie wsiadłyśmy do metra. Szukałyśmy odwiedzonej kiedyś knajpki, bo tyle mil za nami więc apetyt zaostrzony ;) Jak się okazało wcale tak blisko to nie było więc kolejne mile nabite.. Tak w ogóle miałyśmy dzień, że pomyliłyśmy się w metrze, a i podczas spaceru troszkę zboczyłyśmy z drogi :) Ale za to było wesoło.
Jak przyjechałam do Newark okazało się, że zaraz obok parkingu gdzie zostawiam samochód była impreza (coś jak festyn u nas) i jak się okazało wszystkie drogi wokół zamknięte :o Na szczęście jeszcze jeden Pan wyjeżdżał więc miałam kompana do łamania przepisów (musieliśmy wjechać w ulicę jednokierunkową pod prąd- ale policja zezwoliła) i przestawiania policyjnych barierek. Ale to nie koniec, najlepsze było jak na parkingu podchodzę do auta a na nim śpi jakiś mega pijany gościu.. WTF?? Tzn. opierał się o maskę, drzwi i nieszczęśne poklejone lusterko i spał! I do tego miał opuszczone spodnie, na szczęście miał coś jeszcze na sobie. Taaa i nie dało się go dobudzić, więc co się robi w takich sytuacjach? Wsiada w samochód, odpala się i powolutku zaczyna się cofać. Zdziwienie na twarzy tego gościa BEZCENNE :D
Ja to zawsze musze mieć jakieś przygody ;)

A w niedziedzielę pierwszą połowę dnia miałam leniwą- czyli odsypianie i skajpajowanie z familią, a potem zakupy z myślą o zbliżającej się wycieczce ;)

Pozdrawiam,
Sylvia

poniedziałek, 10 czerwca 2013

High Line Park

Zawsze jak zaczynam tutaj pisać nasuwa mi się tylko temat przemijającego czasu. Wiem, staje się to nudne. Ale tutaj czas płynie zupełnie innaczej. Tak, że ciężko mi znaleźć chwilkę na przeglądnięcie zdjęć, zmniejszenie ich i napisanie posta. Jak widzicie mimo to staram się być na bierząco. Nie chce przestawać pisać tutaj, to ma być moja pamiątka. Chciałam tylko poprosić o wyrozumiałość jeśli czasami wkradnie się jakaś przerwa ;)

Poprzedni weekend był bardzo ciekawy. Zaczęło się pechowo. Miałam cały weekend już od piątku spędzić w city. I tak po pracy wyruszyłam w drogę. Nie wiem czy wspominałam, ale zawsze samochodem jadę do Newark i tam go zostawiam na parkingu. Mój host ma miesiączny bilet, który mogę w weekend zabierać. Ale tego dnia jak się okazało zapomniałam wziąć zawiezszkę. Taa i musiałam wracać do domu. Nie opłacało mi się niestety już jechać ponownie do city..
W sobote musiałam rano wstać bo miałam pierwsze zajęcia. Kurs ESL na Manhattanie. Koszt 250$, 8 tygodni, zajęcia w soboty od 9.30 do 13.30, 3 kredyty.
I wyjeżdżając rano z garażu urwałam lusterko.. po prostu pięknie. Host pokleił taśmą i na razie jest.. na szczeście szkło nie pękło a i elektronika działa, tylko jest pokiereszowane i ma połamaną obudowę..
No cóż, zdarza się ;)
Co do zajęć to bardzo fajne, podobają mi się, tak że czas mi mija mega szybko.
Pogoda była mega duszna. Meeeeeega. Nie przesadzam. Tak więc po zajęciach pojechałyśmy w okolice K. i siedziałyśmy na rzeką. Nic nam się nie chciało. Miałyśmy plan co będziemy robić, ale się nie dało. Dla mnie najgorsze były różnice temperatur. W mieście duchota, skwar, ukrop, na stacji metra to samo, a w metrze jak w lodówce. Od razu mnie gardło bolało.
 Totalny chillout w towarzystwie smoothie (można się uzależnić)
Późnym wieczorem wybrałyśmy się na impreze do downtown. Najpierw jeden klub, potem złapanie żółtej taksówki (aaa w końcu zaliczone, odhaczone :P ) i zmiana klubu. I jak się okazało to była bardzo dobra decyzja bo to drugie miejsce bardzo mi się podobało. 
Z kolei w niedziele po odespaniu i wygramoleniu się pojechałyśmy na pożegnalny cheescake do Cake Boss Cafe. Tak, tak, pożegnalny bo czas najwyższy wziąć się za siebie :P
I po drodze porobiłam troszkę zdjęć po wyjściu z metra w okolicach 42th St.
 Poniżej widok z Cake Boss Cafe
 Po pysznym deserze udałyśmy się w dalszą drogę. Tym razem spacerkiem z 42th St i 8th Ave w okolice 30th i 10th Ave. Po drodze miałyśmy takie widoczki
 "Ciemna" strona NYC
 Tutaj tak się parkuje, piętrowo. Nie mam pojęcia jak to działa.
 A naszym celem był High Line Park.
Który ciągnie się od 30th St aż do 14th St (no może nawet troszkę dalej)
 Piękne widoki na każdym kroku!
 Park ten jest zrobiony na dawnym torowisku, jak widać nawet wkomponowano niektóre elementy.
 Przegenialna reklama! :D
 A to malutkie tam w tle, środek zdjęcia to słynna Statua.
 Jakby ktoś się zmęczył to do dyspozycji były leżaki :)
 A tu już po wyjściu/zejściu z parku (jest na pewnej wysokości) idąc ulicami NYC natknęłam się na ten samochód. Był po brzegi wypełniony papierami, książkami, różnymi rzeczami- ciekawe.
 Pod koniec dnia wylądowałyśmy znów nad rzeką ;)

Tak.. to był zdecydowanie udany weekend. Zaczął się tak sobie, ale mimo to działo się więcej dobrego :)

Pozdrawiam,
Sylvia

czwartek, 6 czerwca 2013

Washington DC - part 2

Czas na ciąg dalszy zdjęć z wycieczki. Kiedy to było! Czas tak ostatnio mija szybko. Pogoda cudna więc na nic nie ma czasu. W sobotę zaczęłam swój pierwszy kurs na Manhattanie, ale o tym innym razem.
Wróćmy do Washingtonu. Dzień drugi. Pobudka wcześnie rano, śniadanie w hotelu i w trase.
Rozpoczeliśmy od odwiedzenia Barack'a.
White House
/myślałam, że jest większy, a tu takie maleństwo :P /
 Kilka minut na zdjęcia i w drogę. W kierunku U.S. Capitol. 
 Weszliśmy do środka, ale tylko do hall'u.
Słynny napis
 Jakieś figurki, było ich kilka
 Miałyśmy chwilkę czasu, w środku nudy więc wyszłyśmy na zewnątrz, na słoneczko się wygrzewać :P
 Capitol widziamy z boku
 I z drugiej strony
Widok na miasto
 Odpoczynek :P
 I czas na ostatni punkt dnia, czyli rejs
 Mały 'fkurf' bo bez tego wycieczka byłyby nudna ;)
K. już po wszystkim :D
 Droga powrotna była długa i męcząca.
W przerwie zatrzymaliśmy się w chińskiej restauracji, gdzie płacisz 13$ i jesz ile chcesz!
Super sprawa.
Ale wróżby.. hmm.. :D
Taa a jak był ostatni przystanek to się mega spóźniłysmy i nasz przewodnik ( "testing testing"- tak sprawdzał za KAŻDYM razem mikrofon w autobusie xD) tak śmiesznie biegał bo czas go gonił :P

Pozdrawiam,
Sylvia