Marzec, miesiąc dziwny. Przeplatanka emocji. Chwile beztroskie, wakacje i pożegnania. Oj bywało ciężko. Ale może od początku. Dzisiaj zbiór opowieści mijającego miesiąca.
Na początku wzięlam udział we Flash Mob'ie! Mega przeżycie. Najpierw 3h na sali tanecznej i próba układu. Potam czajenie się w miejscu eventu, muzyka zaczyna grać więc wchodzimy do akcji! :) To była ostatnia rzecz którą zrobiłyśmy w Nowym Yorku z Karoliną.. I wiecie co? Flash Mob odbył się na Times Square, a tańczyłyśmy do piosenki "Empire State of Mind"! Czy to nie dziwne/wspaniałe?
Oto filmik z tego wydarzenia:
I troszkę fotek jak czekaliśmy.
To był też dzień kiedy ostatni raz widziałam Wayne'a.. Pożegnania są do dupy!
Z K.
Szalona ekipa i te bezcenne miny :D
Potem był ostatni spacer z K. ulicami Manhattan'u..
Ok, inny dzień, tym razem wspólne gotowanie z dziewczynami z mojej okolicy. Merry zrobiła pyszne meksykańskie danie :)
Kathy i Merry
W dniu kiedy miałam lot do Miami zabrałam się ze znajomą na stacje. I miałyśmy nie lada przygodę! Tego samego dnia Merry też leciała na wakacje, ale do SF i z innego lotniska. Jej hości załatwili jej kierowcę, który po nią do domu przyjechał i zawiózł do Newark na lotnisko.
Ok, rano jedziemy autostradą i Kathy nagle "ej ale by było śmiesznie jakby się okazało, że M. jedzie w tym czarnym samochodzie. Ja na to, że niemożliwe i w tym momencie dostaję sms-a od M. że jest przed nami! To co się działo potem to totalnie szaleństwo! Ubaw po pachy a i pamiątkowa focia ze spotkania na autostradzie jest! Ha! :D
Na lotnisku jak czekałam z Karoliną na nasz lot też miałyśmy ubaw jak zobaczyłam co ze sobą bierze :) Czapka, kominy- full wypas :D Ale tak sie składa, że po powrocie z Miami musiała mieć te rzeczy bo zaraz potem wyruszyła w podróż do Chicago, więc taki ekwipunek jak najbardziej potrzebny ;)
Startując z LaGuardi widoki na Manhattan są cudne, szkoda tylko, że przez ułamek sekundy, więc niewiele uchwyciłam. Kto widzi skrawek Manhattan'u i Central Parku?
Powót z Miami był ciężki, bo z 27 stopni upału do mglistego, deszczowego Jersey gdzie było na minusie, eh.. I powrót do normalności, czyli cluster meeeting i malowanie wybranych rzeczy. Zarówno ja jak i Sarah postawiłyśmy na kubek.
Moje dzieło
St Patrick's Day i parada w Somerville. Tiaa postałyśmy 5 minut i znudzone udałyśmy się na zakupy :D Hahaha ;)
A potem nastał moment najtrudniejszy, czyli pożegnanie z Karoliną..
Przez rok czasu stała sie dla mnie jak siostra, więc było mega trudno.. Kilka dni po tym chodziłam jak robot, zero emocji! K. poleciała w poniedziałek (17.03) a do mnie to dotarło w czwartek.. Było fatalnie. Humor miałam straszny aż do zeszłej soboty, kiedy to odbyła się impreza. Tego mi było trzeba! Od tego czasu jest już lepiej, ale nigdy już nie będzie tak samo.
Co jeszcze jest dobre na zły humor oprócz imprezy? Zakupy! Tutaj można na prawdę upolować niezłe perełki za niską cenę! Np. koszulka Michael Kors za 20$! To lubię!
Ok na koniec coś zabawnego, czyli troszkę mnie zdziwił widok konkretnej nauczycielki na gimnastyce, gdzie promuje się zdrowy i aktywny tryb życia. Ona chyba nie jest za dobrym przykładem :P
Ok, może troszkę powiało nostalgią, ale ten miesiąc jest trudny i nic na to nie poradzę. Ale mam nadzieję, że wraz z nadchodzącą (mega powolnymi krokami) wiosną będzie tylko lepiej :)
Pozdrawiam,
Sylvia