A więc jak było. Jak wiadomo początki trudne, bo to obcy ludzie, a nagle zamieszkujesz z nimi, stajesz sie członkiem innej rodziny.
Na szczęście moja rodzinka jest super. Przywitali mnie bardzo ciepło. Non stop pytają czy czegoś nie potrzebuje. Cały czas powtarzają mi, że chcą abym czuła się jak w domu, jak w rodzinie. Chcą aby było mi jak najlepiej. Są bardzo pomocni :)
Dziewczynki przyjęły mnie super. Czekały na mnie, a jak przyjchałam to starsza V. od razu mnie wyprzytulała, a O. chwilkę później- zawstydziła się ;) Ale już się przyzwyczaiły, przytulają mnie, ciągle słyszę, że mnie kochają. Są świetne!
Dostałam od nich jak przyjechałam laurki
W piątek cały dzień obserwowałam obecną au pair co robi i w ogóle. Byłyśmy na pladates w innej au pairki. Wieczorem za to pojechaliśmy całą szóstką (ja, obecna au pair, host rodzinka) na kolację powitalno-pożegnalną. Byliśmy w restauracji Benihana w Short Hills. Głównie serwują tam sushi. A kucharz gotuje przy stole i daje pokaz :) Super sprawa i przepyszne jedzonko! Było miło. I dostałam od V. kolejną kartkę na której jestem ja i ona ;)
Później obecna au apir zabrała mnie na party do K., abym mogła poznać dziewczyny z okolicy.
I tak się składa, że blisko mieszkają 4 dziewczyny i aż 3 z nich są native speaker! Yeee!
Tylko niestety wszystkie kończą program gdzieś na przełomie kwieceń/lipiec..
Ok, ale wracam do party. Były czerwone kubki, były trunki i było malowanie twarzy- odwalało nam. Siedziałyśmy dość długo i na noc zostałyśmy. Było zabawnie.
W sobotę miałyśmy spotkanie z LC. Okazało się, że poprzednia odeszła i mamy nową. Ponoć ta poprzednia była beznadziejna, ale ta nowa wydaje się super! Ma masę pomysłów na kolejne ciekawe comiesięczne spotkania. Myślę, że da się z nią dogadać.
Później przyjechały do nas do domu dziewczyny (część z paczki z okolicy), miałyśmy wieczór filmowy.
W niedzielę kierunek NYC! <3
Pojechałyśmy sporą grupką au pairek- było nas 6. Najpierw spacerowanie po mieście, zakupy. Potem okazało się, że S. ma zaproszenie na jakieś spotkanie z Panią terapeutką, która robi jakieś badania i zaprasza młodych do swojego apartamentu przy Central Parku na pogaduchy. I tak ni z tąd ni zowąd znalazłyśmy się w apartamencie 80-letniej seks terapeutki :D Ale, ale! Z nami rozmawiała o dzieciństwie, o rodzicach, o rodzeństwie. Siedzieliśmy tam sporą grupą i dyskutowaliśmy dobre 2h. Było dużo młodych osób, które mieszkają w NYC. I już ktoś coś o imprezie przygadywał, numery poszły w ruch ;)
A Pani terapeutka- przesympatyczna kobieta z klasą. Na koniec nas wyprzytulała i zaprosiła na następny raz, spisała maile i ma dać znać. Jak się okazało Pani ta jest bardzo znana w swoich kręgach i jak sama mówiła bardzooo droga jest terapa u niej. Nazywa się Dagmar O'Connor.
Jak tylko będę dała radę na pewno wybiorę się do niej na kolejne spotkanie jak już wyznaczy jakąś datę :)
Po "terapii" była wycieczka na Brooklyn do afrykańskiej restauracji. Troszkę miałyśmy przesiadek jeśli chodzi o metro.. ja jak na razie nie ogarniam. Dzień bardzo miły i zaliczam do udanych.
W poniedziałek zaczęłam pracę, obecna au pair miała mi pomogać. W tym dniu raczej za wiele się nie działo, raczej było "codziennie". Dziewczynki miały zajęcia gimnastyczne i późno skończyłyśmy.
Wtorek też pracowicie, ale w ciągu dnia wybrałyśmy sie do sklepu wszytsko za 1$. Kupiłam troszkę drobiazgów, pudełka na pierdółki- aby jakoś umilić mój pokój. Troszkę kosmetyków.
I kupiłam też w końcu Reese's i cholera ale to dobre jest! Oj niedobrze, bardzo niedobrze... :P
Środa była totalnie crazy. Obecna au pair wyjeżdżała, więc zjechały się do nas au pair'ki aby spędzić z nią ostatnie godziny. Oczywiście przyjechały z dziećmi więc pokaźna gromadka szalała. Pakowanie było do ostatniej chwili (bo 10kg nadbagażu mogło nie przejść xD ).
I tak od środy po południu jestem już sama i zaczynam ogarniać wszystko co i jak.
Z jazdą nie mam problemu, jedynie mam niewielkie obawy jak jadę 3-pasmówką, ale to kwestia przyzwyczajenia, auto też muszę wyczuć jak "pracuje" aby swobodnie się czuć.
Tak w ogóle to ja nie mam ze sobą komputera, więc w mailach pisałam, czy będę miała możliwość skorzystać z ich laptopa jak przyjadę. Napisali, że nie ma problemu. I tak też było, ale wieczorami komputer raczej był zajęty, więc host zaczął kombinować aby coś wymyślić.
I tak znalazł starego laptopa z zepsutym monitorem. Hostka przyniosła z pracy monitor.
I podłączyli mi to. Ale jakby tego było mało, to dla mojej wygody host zamówił dla mnie nową klawiaturę i myszkę, abym nie musiała się męczyć pisząc na laptopie, a patrząc w monitor który jest podłączony. Na prawdę robią wiele, abym dobrze się czuła, więc mam teraz komputer u siebie w pokoju, mój własny prywatny ;)
Tak w ogóle mam mówić co lubię, a będą mi to kupować.
Tak więc moje wrażenia mega pozytywne jeśli chodzi o moją host rodzinkę. I oby tak pozostało.
Jedynie co to strasznie tęsknię za moim psiakiem. A jeszcze jak mi siostra menda wysłała jego zdjęcia jak śpi na mojej poduszcze to się poryczałam.. to jest trudne, ale na szczęście jak coś robię nie mam czasu na myślenie. Eh.. :)
Pozdrawiam,
Sylvia
Ja wlasnie sie zastanawiam nad komputerem, bo i tak po przyjezdzie kupuje nowy, bo rodzicom musze zostawic jakiegos laptopa, a jedenz moich ledwozipie. Wezme chyba tylko tablet i juz :)
OdpowiedzUsuńPisz tak czesto jak bedziesz mogla!
Skoro tak planujesz to nie bierz laptopa, niepotrzebnie zajmnie Ci miejsce w walizce ;)
UsuńJesteś szczęściarą, że od razu znalazłaś znajomych, że wszystko jest sper, oby było tak do końca :)
OdpowiedzUsuńOby, oby :) Dzięki!
Usuńa jakim samochodem tam jeździsz?
OdpowiedzUsuńFajnie, że w końcu napisałaś :)
Na szczęście mam nieduże autko, więc nie mam problemu z parkowaniem :D
UsuńJakiś Chevrolet, ale ponoć gdzieś w okolicy lata będę mieć nowy :P
Dobry początek Twojej amerykanskiej przygody ! I aby tak zostało do samego konca :)
OdpowiedzUsuńDziękuje! :)
UsuńTo już tydzień minął,szybko ten czas leci jak tyle się u Ciebie dzieje :)I świetnie,że już poznałaś nowych znajomych,ogólnie bardzo,ale to bardzo pozytywny post! Kartki od dziewczynek podbiły moje serce :)
OdpowiedzUsuńTak mi kartki też się podobają i mnie ujęły :)
UsuńJejku TYLE SIĘ DZIEJE! Nie wyobrażam sobie mnie za niecałe 3 miesiace tam... Klimatyzuj się szybko!!
OdpowiedzUsuńJa już prawie zaklimatyzowana jestem :P
UsuńSuper rodzinka Ci się trafiła :) Mam nadzieję, że już tak będzie do końca !Dobrze, że w pobliżu poznałaś już tylu znajomych. Chyba z klimatyzacją nie masz dużych problemów :D
OdpowiedzUsuńTak rodzinka jest super! I też mam nadzieję, że już tak będzie :)
Usuńciesze sie, ze ci sie podoba i ze rodzinka tak cie przyjela :) oby tak zostalo.
OdpowiedzUsuńOby! :D
Usuńi chciałam jeszcze dodać, że Zmianiłam adres bloga na http://4aupairs.blogspot.com/ - tak mówię, żeby nie było że zaginął :)
OdpowiedzUsuńAguta
Ok już zapisauje ;)
Usuńkurde ale wciąż nie rozumiem jak sie tam dostałaś ! Powodzenia.
OdpowiedzUsuńProgram Au Pair :)
UsuńWidzę wspaniały początek! Oby tak dalej! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńOoo super :) widzę,że pominełaś wątek byłęj au pair - i dobrze :d nie ma co sie denerowowac - wazne ze pojechała :D
OdpowiedzUsuńCiii! 'Ściany mają uszy' :P
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńOch, tak bardzo Ci zazdroszczę! Sama po maturze planuję wyjazd na rok ale do UK, tak na początek. Często mam wątpliwości bo język, bo zostawienie wszystkiego w Polsce ale jak czytam takie posty to aż się uśmiecham i chcę wyjechać jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńW ogóle to masz/ miałaś jakieś problemy z dogadaniem się? Bo to mnie chyba najbardziej przeraża- że pojadę i nie będę wiedziała co do mnie mówią :(
Z językiem i dogadaniem się początki są trudne, jest jakaś dziwna blokada, ale z czasem to ustępuje :)
UsuńO jo, niesamowicie. Jak sie czyta to uch - emocje same skaczą ;D I naprawdę masz niesamowite szczęscie, że trafiłaś na fajnych ludzi i że z poprzednią aupairką mogłaś się skonfrontować.
OdpowiedzUsuń... Skąd wiedziałaś, że to napewno oni? >.> W sensie, ze ta rodzina to perfect match?
Nie wiem skąd, tak po prostu, już po przejrzeniu profilu i po pierwszej rozmowie wiedziałam, że chcę do nich jechać :)
Usuńsprobuj butterfinger :) to jest dopiero dobre :D w ogole wiekszosc slodyczy jest dobra :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wszystko dobrze ;) a co do reeses to nienawidzę! :(
OdpowiedzUsuń