Przygotowań do świąt praktycznie nie było w ogóle. Dekoracji brak. Jedynie hostka upiekła ciasto, a ja babkę. I jajka dziewczynki farbiły. W niedzielę było świąteczne śniadanie. Później pojechaliśmy razem do kościoła (pierwszy raz odkąd tu jestem). Msza trwała 1,5h ale w sumie podobało mi się. Fajny klimat. Chór pięknie śpiewał. A jak wychodziłam to ksiądz stał w drzwiach i każdemu podawał rękę i życzył Happy Easter :)
I na tym w sumie świąteczny dzień się zakończył. Owszem resztę niedzieli też spędziłam z host rodzinką, ale w ogóle nie czułam, że to są święta. Nawet jakoś nie dopadła mnie większa tęsknota, czy coś w tym stylu. Owszem i w sobotę i w niedzielę rozmawiałam na Skype z rodzinką, ale po prostu miałam czas więc wykorzystałam to.
A poniedziałek wielkanocny niestety tutaj to zwykły dzień, więc wszystko wróciło do normy.
Kartka od koleżanki ze studiów- mała rzecz a ogromna radość :)
Teraz będzie co robić w weekendy, więcej możliwości jak pogoda dopisuje, a ma być tak:
:D
_____________________________________________________
Dzisiaj kupiłam pierwszą gazetę i to jaką, magazyn skierowany do mężczyzn :P
Ale wywiad i sesja z Brunem to był mocny argument na zakup xD
Widok na moją ulicę.
Ostatnio coraz bardziej hałasują przy budowie/wykańczaniu tego domu z lewej.
/a obok nas zaczynają budowe kolejnego.../
I tak się dzisiaj przyglądam, przyglądam i..
Widzicie to?
:D
P.S. Wpis z cyklu o wszystkim i o niczym, ale następny będzie bardziej konkretny.
Pozdrawiam,
Sylvia
Cipas! hahaha
OdpowiedzUsuńHahah napis na tym kontenerze wygrywa! Fajnie, że ci się układa tam! Mam nadzieję, że trafie gdzieś w twoje okolice haha :D
OdpowiedzUsuńJest duże prawdopodobieństwo bo w okolicach NYC jest masa au pair'ek ;)
Usuńczuję to samo w powietrzu. Idzie wiosna :))
OdpowiedzUsuńCIPAS! :D