piątek, 10 stycznia 2014

Christmas in Poland & NYE in NYC

Najwyższy czas na fotorelację z świąt i sylwestra. Tak wiem, miało być wczoraj, ale nie wyszło. Czasami tak po prostu jest, za dużo rzeczy na raz i nie zdążyłam ;)
Jak zapewne się domyślacie samo to, że byłam w PL w czasie świąt było samo w sobie magiczne. Cała reszta to dodatek :) Śniegu brak, ale w sumie nawet to mi nie przeszkodziło w cieszeniu się tym czasem. I niestety ten czas bardzo szybko minął, zdecydowanie za szybko. I wiecie co jest najśmieszniejsze? Że wyjeżdżając drugi raz jest dużo trudniej. Oj tak. Bo już nie ma tej niewiadomej, dreszczyka emocji, niepewności. Wraca się do czegoś znanego. Wiem nie zabrzmiało to dobrze, ale targaly mną różne emocje, jednak wiem, że decyzja o przedłużeniu jest dobra :)
O ile w domu z bliskimi czas płynął przyjemnie, to jak byłam na zakupach, wśród ludzi, czulam się dziwnie. Jakbym nie była na swoim miejscu. Nagle rodacy stali się dla mnie totalnie obcy, niezrozumiali. Brakowało mi entuzjazmu, uśmiechu czy głupiego "Hi, how are you?". Wszędzie ta szarość, narzekanie, smutek.. Nie, to nie moja bajka! Śmieszne, a może żałosne, ale nie czułam się dobrze we własnym kraju. Barkowało mi wszystkiego. I jak tylko wylądowałam w Newark, odebrałam bagaż i czekałam na hosta to dopiero poczułam się swobodnie, rozluźniona i w ogóle jakoś tak u siebie, na swoim miejscu. Jedynie tylko tutaj brakuje mi rodziny, a całej reszty nie jest mi w ogóle żal. Po tym krótkim pobycie wiem, że PL nie jest dla mnie.. Nawet podczas rozmowy na Skype K. wyczuła zmianę w moim zachowaniu, o czym ja nie miałam pojęcia, ale jednak otoczenie wpływa na człowieka. Cieszę się, że dane mi jest odkrywać i poznawać inną, lepszą dla mnie rzeczywistość, a co dalej? Się zobaczy :)

A więc po tym jakże "donośnym" przemówieniu czas na zdjęcia, yupi! :)
 Mój "synek"
 Cudowna, żywa choinka
 Kominka nie mamy niestety, więc mini skarpety zawisły w ten oto sposób (chciałam wprowadzić coś amerykańskiego :D )
 Aleks też dostał prezent, a co! I to większy do niego :P
 Siostra
 I już w nowym ubranku, w kolorach świątecznych
 Z napisem I ♥ Santa
 :*
Ten mały zbój na początku się na mnie obraził, a mi serce pękało!
Hahaha ale na drugi dzień już było ok :)
 Bombka w kształcie świątecznego kubka ze Starbucks'a
 I pamiątkowa z imionami i datą
 Kolejna bluza do kolekcji, tym razem I ♥ NY
Na Sylwestra byłam już z powrotem w US. NYE spędziłam na imprezie w mieszkaniu na East Side. Było bardzo ciekawie, tłoczno, ale bawiłam się bardzo dobrze :)
Kilka osób się wyróżniało, tak jak na zdjęciu poniżej (do dzisiaj nie mogę uwierzyć jak można wydać 800$ na sukienkę.. ładną, ok, ale i tak to kosmiczna cena jak za kieckę na zapewne jeden raz..)
 A to już ja :P
 I K.
 :D
 Na koniec kilka moich prezentów gwiazdkowo-urodzinowych
 ♥
Pozdrawiam,
Sylvia
:)

4 komentarze:

  1. Twój piesek w nowych ubrankach jest taki rozczulający, ojejku! <3
    I świetne ramki!
    Ciekawa też jest Twoja refleksja nad Polską- bardzo się z nią zgadzam. Ja już będąc tutaj czuję, że to nie dla mnie i cieszę się z każdego mijającego miesiąca, bo wiem, że zbliża mnie to do upragnionego wyjazdu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy nie doczytałam czy nie pisałaś ale zostajesz u tej samej rodziny?;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna choinka, super pieseczek :) stęskniłaś się za PL, hm?

    hahahaha, 800 dolców za sukienkę. Dobre :P
    Upper East Side?! :OOOO
    Przepięknie wyglądałaś!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wanna follow each other ?
    Gr8 blog
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń