Ale dowód jest, wspomnienia też!
Ostatnim dużym (dosławnie) miejscem które odwiedziliśmy był Grand Canyon! Później powrót do LV, gdzie miałyśmy dość ciekawą przygodę, ale o tym za chwile. I tak dobiegła końca wycieczka i odwieziono nas do LA.
GRAND CANYON
Robił wrażenie..
A tam ktoś skacze!
To ja też ;)
W drodze powrotnej do Las Vegas
Zatrzymaliśmy się przy moście Hoover Dam
Jest on granicą pomiędzy Arizoną a Nevadą
I oczywiście z niego jest widok na Hoover Dam
I znów w Vegas, nasz hotel z zewnątrz.
Po powrocie miałyśmy cały wieczór więc zaplanowałyśmy wybrać się na spacer, aby znaleźć słynny napis "Welcome to fabulous Las Vegas"
I wydawało się to takie proste, ale nie było. Jamie znalazła adres, wpisała w GPS w telefonie i idziemy. Szłyśmy w kierunku centrum, gdzie znajdują się prezentowane poprzednio hotele ale okazało się, że to zły kierunek, więc zawróciłyśmy. GPS wskazywał 30 minut drogi spacerkiem. Jak szłyśmy okolica była coraz dziwniejsza i chyba coraz mniej bezpieczna, ale cel to cel, idziemy. I już zmęczone, troszkę niepewne zobaczyłyśmy w końcu białą tablicę, ale jak podesżłyśmy bliżej to masakra. Okazało się, że był to napis " Welcome to dowtown Las Vegas". Od razu powiedziałam Jamie, że to nie ten napis, ale ona się upierała, że to to. Wygooglowała i rzeczywiście to ja miałam rację. Ok szukamy nowy adres. Po wpisaniu go do GPS obliczyło, że mamy 'jedynie' 1h 40min spacerku.. NO WAY! Załamane odpuściłyśmy sobie, ale trzeba było wracać do hotelu. Wtedy zwróciłam uwagę na często jeżdżące autobusy, znalazłyśmy najbliższy przystanek, popytałyśmy co i jak i nadzieja wróciła. Bilet 2-godzinny kosztował 6$. Ale nie wiedziałyśmy gdzie wysiąść, więc z pomocą przyszedł kierowca. Jak sie okazało musiałyśmy jechać do końca. I tutaj znów pojawił się problem, czyli mega korek.. w życiu nie widziałam aby miasto było tak zakorkowane między 9 a 10 w nocy. Haha no tak, Vegas to miasto, które tętni życiem w nocy i tak jest. W końcu jak dojechaliśmy czekał nas kolejny, ale tym razem krótki spacer. I tadam! Dotarłyśmy, ale szczerze mówiąc byłyśmy tak padnięte, że już się nie ekscytowałyśmy aż tak jak na początku. Kilka fotek w 3 minuty i powrót. Czekanie na autobus, mega korki, milion przystanków. Tak to była bardzo męcząca podróż, która w sumie trawała 3 godziny, a z hotelu do słynnego napisu miałyśmy jak się okazało zaledwie 2,3 mili. Brawa dla nas :P
Ostatnie spojrzenie z hotelu na Vegas nocą
Powrót do Los Angeles
/uwielbiam to foto!/
I kilka ujęć z LA (niestety nie miałam oakzji aby pozwiedzać, więc mam dobry powód aby wrócić)
Na lotnisku byłyśmy w czwartek wieczorem, a lot miałyśmy w piątek rano. Miałyśmy w planie wynająć na wieczór/noc auto i same pozwiedzać, ale niestety miałam za mało pieniedzy na karcie, a nie zdążyłam znaleźć ATM'u przed 8 aby wpłacić pieniądze aby były w tym samym dniu (płatność za wynajęcie samochodu tylko kartą). Więc musiałyśmy sobie odpuścić..
Powrót też nie obył się bez przygód.
Rano przez 8 bez problemów wpuszczono nas na pokład. Wszyscy już siedzieli wygodnie. Start miał być o 8. Ale jakoś nic się nie działo. 10 minut, 20, 30 cisza.. i najlepsze, że nikt z załogi się nie pokazał, więc nikt nic nie wiedział. W końcu komunikat, który po prostu powalił mnie totalnie. Otóż okazało się, że samolot był zatankowany na trasę na Hawaje, więc musieli część wypompować bo samolot nie dałby rady wylądować w Texasie (tam miałam przesiadkę).. I tym oto sposobem byłyśmy już pewne, że nie zdążymy na następny lot. A z Los Angeles wystartowaliśmy z 1,5h opóźnieniem, hahaha jak tylko samolot ruszył ludzie zaczęli klaskać. Przed samym lądowaniem podawano miejsca docelowe kto gdzie chce dalej lecieć (a spóźnił się na przesiadkę) i numer okienka do którego należy się udać po więcej imformacji. No tak, ale Newark pominęli.. jak Jamie zapytała stewardesę usłyszała to kobieta która siedziała za nami i jak się okazało ona też leciała tam gdzie my. Ona zadzwoniła do lini zanim wystartowaliśmy aby przebukować bilet na najbliższy następny lot. Powiedziała nam abyśmy się spieszyły bo zostały im 3 miejsca.. no pięknie. Jak tylko złapałyśmy zasięg dzwoniłyśmy i po 15 minutach miałyśmy zarezerwowany nowy lot.. UF! Po wyjściu poszłyśmy tylko odebrać nowe bilety. Ale to nie koniec :P
Tak więc spędziłyśmy troszkę czasu na lotnisku w Texasie. Jak przyszedł czas wsiadłyśmy w kolejkę aby dotrzeć na nasz terminal. Szukamy bramki, ok jest, ale na tablicy napis Madrid, Spain. WTF? Nosz ku... ukryta kamera czy co? Podeszłyśmy do lady i okazało się, że ot tak zmienili terminal i bramke. Znów powrót do kolejki, zmiana terminalu, bieg i w końcu jesteśmy. Upewniłyśmy się czy to na pewno nasz lot. Ok. A więc czekamy na wejście. I tak czas mijał, i mijał. Godzina kiedy mieli wpuszczać na pokład była już dawno za nami i... cisza, nic się nie działo. Można nieźle się zdenerwować. W końcu komunikat, że nasz samolot późno przyleciał z New Hempshire więc muszą go posprzątać i przygotować ogólnie do lotu..
Po godzinie z hakiem zaczęli w końcu nas wpuszczać. Jak wszyscy juz siedzieli odezwał się kapitan i oznajmił "nie wiem co Wam powiedzieli, ale prawda jest taka, że mieliśmy awarię- cieknący olej, musieliśmy to dwukrotnie naprawiać, ale spokojnie, już wszystko jest w porządku i działa bez zarzutu, miłego lotu". Usłyszeć takie info przed startem.. nie powiem zadziałało troszkę na wyobraźnię.
Po godzinie z hakiem zaczęli w końcu nas wpuszczać. Jak wszyscy juz siedzieli odezwał się kapitan i oznajmił "nie wiem co Wam powiedzieli, ale prawda jest taka, że mieliśmy awarię- cieknący olej, musieliśmy to dwukrotnie naprawiać, ale spokojnie, już wszystko jest w porządku i działa bez zarzutu, miłego lotu". Usłyszeć takie info przed startem.. nie powiem zadziałało troszkę na wyobraźnię.
Tak więc w Newark miałyśmy lądować o 6.30pm a byłyśmy około 10.30pm..
Ale nie ma co narzekać, wycieczka udana, wróciłyśmy całe i zdrowe. Teraz te przygody wspominam z uśmiechem na twarzy :)
Pozdrawiam,
Sylvia
Najważniejsze jest to że wypad się udał i będziecie mieć wspaniałe wspomnienia ;D
OdpowiedzUsuńŚwietna wycieczka, a wspomnienia bezcenne :) Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, jak zawsze ;) Przygody miałyście boskie :D
OdpowiedzUsuńHeeej ! Od 12 września będe w NJ, mam nadzieję, że się spotkamy :D
OdpowiedzUsuń